Bydgoszcz została naznaczona szczególnym znamieniem „prześladowania dla sprawiedliwości”. To przecież tutaj, w pierwszych dniach drugiej wojny światowej hitlerowcy dokonali pierwszych publicznych egzekucji na obrońcach miasta. Symbolem tego męczeństwa jest bydgoski Stary Rynek. Innym tragicznym miejscem jest tak zwana „Dolina Śmierci” w Fordonie.
Jan Paweł II, Bydgoszcz 7 czerwca 1999 r.
10 października 1939 r. rozpoczęły się niemieckie mordy w Dolinie Śmierci pod Fordonem. Do 26 listopada, kiedy to nastąpiło rozwiązanie Selbstschutzu odpowiedzialnego za dokonywane mordy przeprowadzono 4 duże egzekucje.
Od 10 października w fordońskim wąwozie, który później mieszkańcy nazwali Doliną Śmierci przystąpiono do eksterminacji fordońskich Żydów. Nie są znane dokładne dane liczbowe osób narodowości żydowskiej zamordowanych w Dolinie, gdyż wielu Żydów pod koniec sierpnia 1939 r. opuściło Fordon. Nie określona ich liczba powróciła po kilku dniach tułaczki do swoich domów i podzieliła los tych, którzy pozostali. Jedno pozostaje pewne. Pod koniec października 1939 r. Fordon został oczyszczony z osób narodowości żydowskiej. Bardzo prawdopodobne jest, że do grupy Żydów, rozstrzelanych w Dolinie w dniu 19 października została dołączona ur. w 1905 r. Stefania Stawska z 10 letnim synem Karolem. Według świadków po wyprowadzeniu z mieszkania zostali dołączeni do kilkuosobowej grupy więźniów i poprowadzeni w kierunku Miedzynia.

Należy zauważyć, że program zbrodni na bydgoszczanach był usystematyzowany i praktycznie za każdym razem wyglądał podobnie, co pozwala na przyjęcie pewnych uogólnień. Gdy wieczorami w koszarach artyleryjskich organizowano kolejny apel podczas którego wyczytywano kolejne nazwiska przetrzymywanych w nieludzkich warunkach mieszkańców Bydgoszczy, więźniowie nie przypuszczali że to ostatni apel tych wyczytanych. Następnego dnia przeważnie w okolicach godz. 4 rano wszyscy wyczytani poprzedniego dnia na apelu zajmowali miejsca w podstawionych ciężarówkach. Z koszar artyleryjskich byli wywożeni na północny zachód od Fordonu w pobliże lotniska szybowcowego. Stąd piechotą doprowadzano Polaków do hangaru szybowcowego, gdzie następowały rewizje i gdzie nakazywano pozostawienie swoich rzeczy osobistych i ubrań wierzchnich. Następnie dalej, często z rękoma nad głową Polacy byli prowadzeni ścieżką do wcześniej wykopanych rowów. Tu niekiedy, tak jak miało to miejsce 1 listopada 1939 r. byli fotografowani, a zdjęcia umieszczano w przygotowywanym albumie chwały Selbstschutzu.

Obecnie znane są trzy egzemplarze takowych albumów, lecz podejrzewam iż było ich nawet 7. Z protokołów ekshumacyjnych wynika, że większość osób została zamordowana strzałem w tył głowy. U niektórych zwłok jednakże takich śladów nie znaleziono, a znajdowano inne wskazujące na poniesioną śmierć w wyniku uderzenia tępym narzędziem jak choćby kolbą karabinu. Wpadali wtenczas bezwładnie do rowu, przysypani następnie cieńką warstwą ziemi. Po nich przychodzili następni.